Friday, December 02, 2005

Gwatemala City - miasto ludzi z bronia !



Po dosc przyjemnej 6 godzinnej jezdzie przez gorzysta Gwatemale docieramy do jej stolicy - Gwatemala City - wedlug opowiescie podroznikow i wskazowek Lonely Planet - najniebezpieczniejszego i najmniej ciekawego miasta w tym kraju. I pierwsze minuty naszego pobytu tu zdaja sie to potwierdzac. Mijamy po drodze nieciekawe domy cale zakratowane z drutami kolczastymi na dachach. Wjezdzamy na abskurny dworzec odgrodzony od ulicy wielka brama i oczywiscie takze drutami. Dworca broni straznik z wielkim karabinem Pytam sie go czemu taka ochrona. On mowi: Tutaj te ulice w poblizu sa strasznie niebezpieczne i to dlatego, pozniej sie okarze, ze chyba wszystkie ulice sa tak niebezpieczne albo to tutejsza moda bo ochroniarze z karabinami stoja tu wlasciwie prawie przed kazdym sklepem. Chcemy jak najszybciej wydostac sie z tego nieprzyjemnego miejsca. Postanawiamy zadzownic do hosta, ktory nas do siebie zaprosil. Udaja sie nam szybko z nim skontaktowac i po 30 minutach juz po nas rzyjezdza. Klimat sie szybko zmienia. Juan Carlos byl w Polsce i kocha ten kraj, zna tez troche slow po Polsku. Idziemy do knajpy z nim i z jego przyjaciolka Paulina z Francji, ona tez jest z hospitality. Wszyscy sie znaja i wiedza ze do wszystkich napisalismy takiego samego maila:))) Nasz host zamiawia wiadro piwa za wiadrem. PO 5 malych piw w kazdym wiaderku i do tego pyszne kanapki. Prawie sie upijamy. W dobrych nastrojach jedziemy do jego domu. Po drodze zabieramy jeszcze niemke, ktora pracuje od paru miesiecy w Gwatemala City. Poznajemy piekna i bardzo mial zona Juana. Jest naprawde milo. Juan ma olbrzymi apartament w bardzo dobrej dzielnicy. Zajdamy sie pyszna pizza, ja rozmaiwam tez troche z Niemka po niemiecku. Niestety zmeczenie sprawia ze okolo 22:30 idziemy juz spac.

Nastepnego dnia ruszamy do miasta. Niestety strach powoduje, ze nie zabieramy nawet aparu fotograficnzego a szkoda, bo widoki sa dosc ciekawe. A miasto dzis juz nie wydaje sie wcale takie strasznie. Zwiedzamy przepiekny malutki kosciolek, bazar. Docieramy do katedry i palcu prezydenckiego, ktory zwiedzmy z przewodnikiem za darmo. Szczegolnie ciekawa jest sala upamietniajaca pokoj podpisany w 1996 miedzy rzadem Gwatemali a partyzantami konczycy 36 letnia wojne w tym panstwie, a na chodniku przed palacem na asfalcie fotografie przypominajace smutna historie nie tak daleka, fotografie tak zwanych "zniknietych", pewnie porwanych i zabitych i nigdy juz wiecej nie odnalezionych.

Jakze straszny i niesamowity widok jest tych straznikow z bronia nawet przed sklepem z butami. Gotowych w kazdej chwili zabic napastnika. W jendym sklepie widzimy goscia sotjacego za kasa z wielkim karabinem w reku, a wiec musza tu byc jakies napady. Na szczescie zadnego nie doswiadczamy. A na ulicach w wielu miesjcach plakaty przedstawiajace kraty wiezienne i haslo: Nie lam prawa, Gwatemala cie potrzebuje.

Po powrocie do domu zmieniamy plany. Mielismy jechac do Antigua dzis, ale nasz host proponuje ze jutro z samego rana nas tam sam zawiezie. Super. Spedzimy jeszcze jeden wieczor z sympatyczna rodzina Juana (trzeba powiedziec ze ma nie tylko piekna zone ale tez cudowna 2 malutkich dzieci, z ktorymi bawilem sie dzisiaj z godzine). Koncze pisanie, bo pewnie zaraz zjemy jakas dobra kolacje:)))

No comments: